Krak's stronghold is in the heart of every Pole.

Hello, from today every Monday I will try to bring you closer to my beloved city where STEEMFEST is approaching.

Krak's stronghold is in the heart of every Pole.

Feel the atmosphere of Kraków, through a vision that reflects the feeling of a magical city.

When I close my eyes, I see a distinguished gentleman over fifty, with long gray hair, hidden partly under a crumpled hat. Long coat, dark not fitting shoes, slightly dirty and worn. He walks the streets of Krakow in unbuttoned torn coat with a slightly stained, woolen vest underneath. A serious, thoughtful man smokes a cigarette, followed by a cloud of smoke. His tired face inspires respect. He saw a lot, knows a lot and went through a lot of winding roads. This is Krakow, the enormity of history arouses respect and authority.

Grzegorz Turnau - Bracka

Na północy ściął mróz,
Z nieba spadł wielki wóz,
Przykrył drogi pola i lasy.
Myśli zmarzły na lód,
Dobre sny zmorzył głód,
Lecz przynajmniej się można przestraszyć.

Na południu już skwar,
Miękki puch z nieba zdarł,
Kruchy pejzaż na piasek przepalił.
Jak upalnie mój Boże,
Lecz przynajmniej być może,
Wreszcie byśmy się tam zakochali.

A w Krakowie na Brackiej pada deszcz,
Gdy konieczność istnienia trudna jest do zniesienia.
W korytarzu i w kuchni pada też,
Przyklejony do ściany zwijam mokre dywany,
Nie od deszczu mokre lecz od łez.

Na zachodzie już noc,
Wciągasz głowę pod koc,
Raz zasypiasz i sprawa jest czysta.
Dłonie zapleć i złóż,
Nie obudzisz się już,
Lecz przynajmniej raz możesz się wyspać.

Jeśli wrażeń cię głód
Zagna kiedyś na wschód,
Nie za długo tam chyba wytrzymasz.
Lecz na wschodzie przynajmniej życie płynie zwyczajnie,
Słońce wschodzi i dzień się zaczyna.

A w Krakowie na Brackiej pada deszcz,
Przemęczony i senny zlew przecieka kuchenny,
Kaloryfer jak mysz się poci też.
Z góry na dół kałuże przepływają po sznurze
Nie od deszczu mokrym lecz od łez.

Bo w Krakowie na Brackiej pada deszcz,
Gdy zagadka istnienia zmusza mnie do myślenia.
W korytarzu i w kuchni pada też,
Przyklejony do ściany zwijam mokre dywany
Nie od deszczu mokre lecz od łez.

Bo w Krakowie na Brackiej pada deszcz

Bo w Krakowie na brackiej pada
Pada deszcz...
Pada deszcz...

In the North appeared frost
From the sky fell a great bear
He covered the roads, fields and woods
Thoughts were frozen to the ice
Good dreams were stolen by a hunger
But at least one can become scared

In the South there's already scorcher
Soft feathers were torn off of the sky
Fragile landscape were burned to sand
How's hot, my God
But at least, maybe
We would finally fall in love there

And in Kraków on Bracka Street it's raining
When the need of existence is difficult to stand
In the kitchen and in the corridor it is also raining
Glued to the wall I'm rolling up the wet carpets
Not wet because of rain but because of tears

In the West there's already night
You're pulling a blanket over your head
Once you fall asleep and the matter is clear
Interlace your hands and fold them
You won't wake up anymore
But at least once you can have your sleep out

If hunger of sensations
Will ever bring you to the East
You probably won't stand being there for too long
But in the East at least life goes simply
The sun rises and the day begins

And in Kraków on Bracka Street it's raining
Tired and sleepy kitchen sink is leaking
Radiator sweats like a mouse too
Up and down the puddles flow through the rope
Not wet because of rain but because of tears

'Cause in Kraków on Bracka Street it's raining
When the puzzle of existance force me to think
In the kitchen and in the corridor it is also raining
Glued to the wall I'm rolling up the wet carpets
Not wet because of rain but because of tears

'Cause in Kraków on Bracka Street it's raining

'Cause in Kraków on Bracka Street it's raining
It's raining...
It's raining...